Eksperci: tylko nieliczni chorzy z udarem są odpowiednio leczeni

 2 minuty

ratownicy wnosza chorego na noszach do karetki

źródło: Naukawpolsce.pap.pl

Głównym tego powodem – podkreśla specjalista, który jest koordynatorem Centrum Leczenia Udarów w Szpitalu Zachodnim w Grodzisku Mazowieckim – jest zbyt późne wzywanie pogotowia. Tymczasem pacjent z udarem musi jak najszybciej trafić do oddziału udarowego. Niepokojące objawy to nagłe zaburzenia mowy, osłabienie ręki, opadnięcie kącika ust oraz silny ból głowy.

Udar jest pierwszą przyczyną niepełnosprawności i drugą przyczyną zgonów (po chorobach serca). „Każdy z nas jest potencjalnym pacjentem. Statystyki pokazują, że 1 na 6 osób dozna udaru w ciągu życia. Według najnowszych danych rocznie mamy około 90 tys. udarów niedokrwiennych w Polsce” – wyjaśnia dr Kądziołka.

Jego zdaniem niepokojące jest, że tylko część chorych z udarem niedokrwiennym trafi do szpitala, a tylko kolejna część z nich otrzyma w odpowiednim oknie czasowym leczenie trombolityczne. „Powinno je dostać 20-30 proc. pacjentów, podczas gdy realnie ten odsetek wynosi zaledwie 10-12 proc. Z tego tylko część będzie kwalifikować się do zabiegu trombektomii mechanicznej” – dodaje.

Udar niedokrwienny to najczęstsza postać udarów. Jest on spowodowany zatkaniem przez skrzeplinę tętnicy mózgowej. Przypada na niego 85-90 proc. wszystkich udarów. Pozostałe przypadki to udary krwotoczne wywołane uszkodzeniem tętnicy i wylewem krwi do mózgu. W obu sytuacjach skutkiem jest zniszczenie fragmentu mózgu, które powoduje niepełnosprawność chorego lub jego zgon. Może temu zapobiec jedynie jak najszybsze włączenie odpowiedniego leczenia: podanie leków rozpuszczających krew lub mechaniczne udrożnienie tętniczy. Warunkiem jest jednak szybkie wezwanie pomocy.