Posiłek stylizowany, czyli smakowita sesja

 5 minut

Groszek z modeliny, surowa ryba, przypudrowana brzoskwinia i polakierowana sałatka pełna kawałków gąbki. Jedzenie, które oglądamy na zdjęciach i reklamach, choć wygląda pięknie, często do jedzenia w ogóle się nie nadaje. Praca foodstylistów to połączenie estetyki, stylistyki, plastyki, fotografii i kucharstwa. – Czasami musimy coś ugotować, czasami ulepić z plasteliny groszek, którego nigdzie nie można kupić. Najczęściej jednak drobnymi zabiegami poprawiamy wygląd potraw i ich składników, by na zdjęciach wyglądały jak najpiękniej – tłumaczy Ada Popielawska, która pracuje jako asystentka stylistki jedzenia.

Lepiej niż w naturze

Foodstyling to stosunkowo młoda profesja. Jedzeniowi styliści zajmują się przygotowaniem artykułów spożywczych i potraw do zdjęć, wykorzystywanych potem w artykułach kulinarnych, w katalogach, książkach kucharskich, w reklamach, folderach i na opakowaniach produktów. W duecie z fotografem dbają o to, by potrawy i produkty na zdjęciach prezentowały się apetycznie. Często nawet lepiej niż w rzeczywistości. – To wymóg naszych czasów i rosnącej konkurencji – tłumaczy Ada. – Opakowania produktów i ich reklamy muszą kusić i walczyć o uwagę klientów. Im piękniej potrawy prezentują się na opakowaniach, tym większa szansa, że ktoś je kupi.

Foodstylisci pracują nie tylko dla producentów żywności i agencji reklamowych, ale także dla czasopism, w których prezentowane są przepisy na rozmaite potrawy. – To wyższa szkoła jazdy. Nie wystarczą ładnie zaprezentowane produkty. Tutaj musimy zadbać o wszystko – przygotować potrawę, zaaranżować całą „scenerię”, tło, zadbać o dodatki – tłumaczy Ada. Najbardziej wzięci foodstyliści mają do dyspozycji w pełni wyposażone kuchnie, tysiące rekwizytów – garnki, sztućce, zastawy stołowe. Czasami od zleceniodawcy dostają tylko przepis – reszta należy do nich. – To najbardziej kreatywna opcja. Sami wymyślamy od początku do końca, jak można zaprezentować potrawę – dodaje Ada.

Przypudrowana brzoskwinia

Sztuczek, jakie stosują styliści, by jedzenie na zdjęciu wyglądało naprawdę dobrze, są dziesiątki.

Większość specjalistów pilnie strzeże swoich patentów, od czasu do czasu jednak uchylają rąbka tajemnicy. Okazuje się, że marchewki gotuje się w oliwie, by zachowały żywy kolor, ryby fotografuje się pół surowe, bo ugotowane tracą sprężystość. Kurczak zazwyczaj zostaje starannie „podmalowany” specjalnymi kosmetykami do charakteryzacji, by wyglądał na pięknie wypieczonego. Zamiast lodów, które błyskawicznie by się roztopiły podczas zdjęć używa się barwionego twarożku, piękne krople wody na owocach to najczęściej gliceryna – woda spływa momentalnie, a uformowane z gliceryny krople trzymają się znacznie dłużej. Brzoskwinię dobrze jest przypudrować, by wyglądała bardziej apetycznie.

Podręczny zestaw stylisty jedzenia wygląda często jak skrzynka cieśli. Znaleźć tu można gąbki, które służą do podtrzymania np. warstw fotografowanego hamburgera, albo zbudowania objętości sałatki, wosk którym można przyczepić produkty do talerza, lakier nabłyszczający, szpilki, farby, a nawet narzędzia dentystyczne, które świetnie nadają się do modelowania potraw.

Owocowo-warzywne tricki

Niektórzy styliści poświęcają długie godziny na wyszukanie odpowiednich „modelek”. Znalezienie właściwej wielkości pomidorów, dorodnych jabłek czy papryk tej samej wielkości stanowi czasem nie lada wyzwanie. Zdarza się też tak, że prawdziwe produkty trzeba zastąpić zamiennikami albo wręcz sztucznymi atrapami. – Niektórzy styliści żywności wolą atrapy, bo z nimi pracuje się łatwiej. Minusem jest jednak to, że pomimo wszystkich sztuczek, plastikowe owoce czy warzywa zawsze wyglądają gorzej od prawdziwych – tłumaczy Ada. I dodaje: – Styliści, z którymi pracowałam, najczęściej stosowali najprostsze metody. Jabłko, by nie sczerniało, wystarczy skropić sokiem z cytryny, pomidory, owoce i warzywa wystarczy dobrze wypolerować miękką szmatką, by błyszczały. Nie chodzi bowiem o to, by oszukać odbiorcę i przygotować nierealne danie. Nawet najpiękniej przygotowana przez szefa kuchni potrawa nie zawsze sprosta wymaganiom fotografii. To co w rzeczywistości wygląda apetycznie, w blasku fleszy blednie, potrawy tracą objętość i sprężystość – opowiada Ada i dodaje: – Chodzi po prostu o to, by możliwie dobrze oddać ich urok.

Zobacz też

Menu dla cery, włosów i paznokci

Zbilansowane menu seniora

Menu na wsparcie oczu

Wielkanoc w wersji light

Grzyby w roli głównej