Mężczyzn farmaceutów jak na lekarstwo

 8 minut

zawód farmaceuta

Od niepamiętnych czasów aptekarzami bywali zwykle mężczyźni. Cieszący się powszechną estymą i zaufaniem wśród ludu mędrcy, przyrządzali swoje mikstury zgodnie z wielowiekową tradycją i wiedzą, która stawiała ich w równym rzędzie z medykami. Dziś zawód farmaceuty w znakomitej większości zdominowały kobiety. Widok mężczyzny stojącego za pierwszym stołem należy już do rzadkości. Pojedynczy panowie zajmują stanowiska kierowników aptek bądź pełnią funkcje menedżerów. Zapytaliśmy kilku z nich, jak czują się w tak sfeminizowanym zawodzie i czy nadchodzące lata przyniosą jakąś zmianę?

Dr hab. Bronisław Grzegorzewski
dziekan Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu
– Po roku 1989 studia farmaceutyczne stały się w Polsce niezwykle popularne. Zmiany ekonomiczne, jakie dokonały się u nas po transformacji ustrojowej, spowodowały, że dziś o jedno miejsce na tym kierunku stara się zazwyczaj więcej niż 10 kandydatów. Obecny niż demograficzny, który nieomal zdziesiątkował niektóre kierunki studiów, na razie nie jest zauważalny na studiach farmaceutycznych. Z apteką kojarzy się nam zazwyczaj pani magister farmacji. Nadal jest to sfeminizowany zawód. Farmacja należy do trudnych kierunków studiów. Decydując się na ich podjęcie, już w liceum trzeba solidnie przyswoić wiedzę z biologii i chemii. Bez dodatkowej pracy nie ma mowy, by opanować ogrom wiedzy wymagany na egzaminach. Dziewczęta są pod tym względem bardzo wytrwałe i niezwykle pracowite. Stąd przeważająca większość płci pięknej na studiach farmaceutycznych, choć w moim przekonaniu te proporcje będą stopniowo ulegać zmianie.

Grzegorz Markiewicz
Apteka Przy Dworcu w Radziejowie
– Jestem jedynym przedstawicielem płci męskiej w naszej aptece. W pracy nie stanowi to jednak żadnego problemu. Muszę przyznać, że w zdecydowanej większości kobiety są bardziej dokładne i systematyczne, co tym bardziej wymaga ode mnie większej samodyscypliny. Współpraca z paniami przebiega w bardzo przyjaznej atmosferze. Nie zauważyłem również, żeby pacjentki, które proszą o poradę w intymnych dolegliwościach, kierowały się wyłącznie do okienek, przy których stoją moje koleżanki. Mam też wrażenie, że panowie-pacjenci wolą często być obsługiwani przez kobiety. Myślę, że jako mężczyzna dobrze sprawdzam się w kontaktach na linii apteka-hurtownia. Muszę przyznać, że wymagana w tym przypadku dobra znajomość internetu jest rzadko spotykaną umiejętnością wśród płci pięknej. Dlatego to na mnie spoczywa obowiązek czuwania nad stanem magazynu i śledzenia cen w konkretnych hurtowniach. Zamówienia i faktury również przesyłam i odbieram za pośrednictwem internetu, co znacznie usprawnia i przyspiesza obrót lekami czy produktami medycznymi. Często też sam dzwonię do lekarzy, gdy konieczne jest sprawdzenie danej recepty. Dlatego uważam, że w naszej aptece przydałby się jeszcze jeden mężczyzna za pierwszym stołem. Tymczasem w naszej profesji mężczyzn jak na lekarstwo. Od dawna śledzę branżę i wiem, że w tym roku studia farmaceutycznie ukończy zaledwie 14 panów. Jak na potrzeby naszego rynku, to zaledwie kropla w morzu…

Cezary Klimiuk
Apteka Zdrojowa w Ciechocinku
– Dlaczego mężczyzn jest tak mało wśród farmaceutów? Wydaje mi się, że wszystkiemu winny jest panujący od lat pogląd, że to taki „babski zawód”. Może więc czas najwyższy, by uczelnie zmieniły ten stereotyp i rozpoczęły pozytywną promocję naszego zawodu wśród mężczyzn? Gorąco do tego namawiam! Prowadzę aptekę od 7 lat i w tym czasie udało mi się pozyskać do niej tylko jednego farmaceutę-mężczyznę. Nie chciałbym jednak w żadnym razie umniejszać roli pań. Farmaceutki cenię przede wszystkim za profesjonalizm, precyzję, pogodę ducha i cierpliwość, którą obdarzają szczególnie starszych pacjentów. Obserwuję ostatnimi czasy pewne zjawisko. To oczywiste, że wśród klientów aptek przeważają panie. Nic w tym dziwnego, w końcu to one zajmują się zwykle prowadzeniem domu, dbając m.in. o rodzinne apteczki. Zauważyłem jednak, że gdy stoję za pierwszym stołem, do mojego okienka lubią podchodzić panie. Kolejka robi się dłuższa. Zawsze uważnie słuchają moich uwag i zaleceń. Ode mnie więcej też wysłuchają uwag. Cieszę się, gdy po kilku dniach zaglądają ponownie do naszej apteki, potwierdzają moje wcześniejsze uwagi, dzielą się nowymi spostrzeżeniami i czekają na kolejne porady.

Aleksander Paterek
Apteka Corda w Toruniu
– Na początku swojej pracy, przed sześcioma laty, obserwowałem zdziwienie i zaciekawienie wśród pacjentów, jakie budził w nich widok mojej osoby za pierwszym stołem. „Mężczyzna farmaceuta? A cóż to nowego?” – słyszałem nieraz szept pacjentów tuż po wejściu do apteki. Konsekwencją tego zdziwienia były wyraźnie dłuższe kolejki przy moim okienku. Szybko okazało się, że miałem więcej stałych pacjentek niż koleżanki, z którymi pracowałem. Po latach praktyki za pierwszym stołem zauważyłem, że mężczyzna aptekarz budzi duże zaufanie. Pacjenci w każdym wieku chętnie przychodzą po porady właśnie do mężczyzn, być może kierując się jeszcze mitem przedwojennego aptekarza – wykształconego mężczyzny, dysponującego potężną wiedzą na temat sprzedawanych specyfików. Są jednak sprawy, z którymi pacjenci udają się wyłącznie do kobiet. Są to zazwyczaj dolegliwości i schorzenia intymne, z którymi szczególnie paniom trudno dzielić się z mężczyznami. Choć zdarzają się odstępstwa od tej reguły. Często doświadczam przypadków, kiedy przez pacjentki traktowany jestem wręcz jak lekarz, a nie jak farmaceuta. Klientki naszej apteki bez żadnych zahamowań potrafią opisać swoje problemy, licząc na fachową poradę. Cieszy mnie, gdy to zaufanie procentuje i w przyszłości pacjentka wraca ponownie do naszej apteki. Wydaje mi się też, że mężczyźnie łatwiej jest zmobilizować pacjenta do zastosowania danej kuracji, skierować go na dodatkowe badania czy zachęcić do regularnego stosowania leków. Mamy chyba większą niż panie cierpliwość do trudnych pacjentów.

Grzegorz Badzian
Apteka Corda w Toruniu
– Od 4 lat pracuję w zdominowanym przez płeć piękną zawodzie farmaceuty. Wiadomo, jak w każdym zakładzie pracy, również w aptece dochodzi czasami do drobnych napięć między pracownikami. Zdarza się, że mężczyzna w aptece, w relacjach między kobietami, działa jak bufor. Bywa, że staje się powiernikiem kobiecych sekretów i zmartwień. W dość sfeminizowanej atmosferze, między przekazywaniem sobie kolejnych przepisów kulinarnych, wysłuchiwaniem porad jak dbać o kwiatki czy niekończących się historii o dzieciach, nie można dać się zwariować i zapomnieć, że bądź co bądź jest się mężczyzną! A jednak, trzeba przyznać, że panie farmaceutki często są lepiej zorganizowane, bardziej precyzyjne, niekiedy nawet bardziej konkretne od przedstawicieli „płci brzydkiej”. Z kobietami dobrze się współpracuje i myślę, że w codziennej pracy świetnie się nawzajem uzupełniamy. Jeśli zaś chodzi o relacje z pacjentami, to przyznam, że bycie mężczyzną stanowi czasami pewną przeszkodę – są bowiem sprawy, których pacjentki krępują się poruszać przed farmaceuta w męskim wydaniu i wolą zasięgnąć opinii kobiecego personelu.